Wojciech Wybranowski preparuje oszczercze afery Od Rzeczy


Jak faszystowski pismak Wojciech Wybranowski preparuje oszczercze afery „Od Rzeczy”

Od czasu do czasu w mediach, tytułach prasowych mocniej powiązanych z aktywistami pedofilskimi oraz faszystowskimi zdarzają się absurdalnie idiotyczne oszczerstwa spreparowane przez zwykle propedofilskich lub pedofilskich dziennikarzy. Współczesne środowiska dziennikarskie są przesiąknięte rozmaitymi dewiacjami i zboczeniami, a także nałogami, zatem w zasadzie nie powinno to dziwić osoby związane z Antypedofilskim Bractwem Himawanti, że aktywiści z drugiej strony, zboczeńcy seksualni lobbujący za legalizacją pedofilii i podobnie kryminalnych zboczeń od czasu do czasu w swoich mediach niewybrednie prymitywnie atakują cały Ruch Antypedofilski lub jego poszczególne organizacje, których w Polsce jest w sumie kilkanaście (w tym fundacje, stowarzyszenia i nieformalne grupy czy kampanie typu Stop Pedofilom). Każdy normalny człowiek od razu się domyśli, że skoro Bractwo Himawanti zajmuje się prowadzeniem na większą skalę w Polsce terapii dla ofiar pedofilów, księży pedofilów, prowadzi działalność antypedofilską, to za każdą próbą zniesławienia Antypedofilskiego Bractwa i jego liderów niewątpliwie stoją najbardziej agresywni pedofile domagający się aprobaty i legalizacji dla swoich zbrodni na dzieciach i niemowlętach.

Stop Pedofilia Stop Pedofilom
Stop Pedofilia Stop Pedofilom

W kontekście walki z pedofilią, jak ujawniono w grudniu 2013 roku, za przestępstwa o charakterze pedofilskim karę pozbawienia wolności odbywa w Polsce 1468 skazanych – wynika z danych Ministerstwa Sprawiedliwości. Według stanu na dzień 18 listopada 2013 roku aż 900 z aktualnie osadzonych za pedofilię nie posiadało wyuczonego zawodu, 70 było murarzami, 40 pracowało dorywczo a 30 jako ślusarze. Pytania o ilość księży pedofilów, księży, katechetów, zakonników razem zbywane są jednak w Polsce milczeniem. Ważnym w analizie jest, że ani jeden z tych 1468 osadzonych za pedofilię nie zdeklarował wyznania innego niż katolickie, co oznacza, że wszyscy osadzeni są katolikami. Najsłynniejszym osadzonym za pedofilię i pedofilskie zabójstwa w Polsce jest ministrant katolicki i działacz oazowy z lat 80-tych XX wieku Mariusz Trynkiewicz, bardzo gorliwy katolik w czasie odbywania długiej, trwającej 25 lat kary pozbawienia wolności. Pisanie o tym jednak w Polsce uchodzi za obrazę moralności publicznej i rzekomy atak na wiarę katolicką. Pedofile z wyznania religijnego nie są UFOludkami ani krasnoludkami, są zwykle w Polsce katolikami, a w latach 1989-2013 nie słyszano w więzieniach i aresztach o ani jednym pedofilu innowiercy. Mówienie i pisanie o pedofilii katolickiej jest zatem w Polsce całkowicie zasadne, nawet jak nie wielu księży katolickich zostało skazanych na realne kary pozbawienia wolności.

Statystycznie, skoro na 30 milionów osób dorosłych w Polsce, 1500 odsiaduje kary więzienia za pedofilię, to na około 30 tysięcy księży katolickich zaledwie 1,5 księdza powinno statystycznie odsiadywać kary pozbawienia wolności. Duchownych i pospiesznie usuniętych ze stanu duchownego osadzonych za pedofilię jest jednak kilkunastu czyli znacznie więcej niż tak zwana średnia w populacji. W stan oskarżenia postawionych jest rocznie 50-90 duchownych katolickich, jednak w wielu wypadkach dochodzi do dziwnego umorzenia postępowania pod naciskiem aktywu parafialnego… Skoro rocznie 10-20 razy więcej duchownych czyli księży katolickich zostaje osadzonych za pedofilię, to znaczy, że ich ilość w środowisku jest znacznie wyższa, wielokrotnie wyższa niż wśród przeciętnej populacji dorosłego społeczeństwa. O zbrodniach zatuszowanych, niewykrytych tutaj nie mówimy, acz szacuje się, że tylko około 10 % lub mniej przestępstw pedofilskich zostaje zgłoszonych do organów ścigania. Warto zwrócić uwagę, że 15 księży osadzonych za pedofilię, to 10 razy więcej przestępców pedofilskich wśród duchownych niźli wśród ogółu dorosłego społeczeństwa. Kosmetyczny zabieg zeświedczania księży katolickich w momencie wydania wyroku skazującego przez kościół żadnej z ofiar owych księży pedofilów nie zamydli oczu, ani w USA ani w Polsce, ale były ksiądz, który molestował i gwałcił jako ksiądz odsiaduje formalnie wyrok jako cywil! 

„Do Rzeczy” – wydawany jako rzekomo polski tygodnik opinii od 25 stycznia 2013 w Warszawie, w rzeczywistości reprezentujący skrajnie prawicowe i ekstremistyczne środowiska polskich faszystów, w tym nazistów (czarnych jak gestapo). Redaktorem naczelnym jest prawacki ekstremista Paweł Lisicki, jego zastępcami są osobnicy o skrajnie ekstremistycznych nazistowskich poglądach jak Piotr Gabryel, Andrzej Horubała i Piotr Zychowicz. Wydawcą tygodnika jest spółka Orle Pióro, której inwestorem strategicznym jest Platforma Mediowa Point Group i jej prezes Michał M. Lisiecki. Pismo ma charakter konserwatywno-liberalny – popierający najgorsze i najbardziej zbrodnicze ekstremizmy tradycji chrześcijańskie (katolickie) i niewolnictwo gospodarcze dla milionów ludzi. Hasłem propagandowym godnym Goebbelsa promującym pismo było: Nie ma zgody na milczenie. Tymczasem w istocie swojego działania, środowisko „Do Rzeczy” to jedno ze stronnictw neonazistowskich, katofaszyści wyjątkowo podstępni, brutalni, mający charakter perfidnie oszczerczej sekty o średniowiecznym rzymskim rodowodzie.

Na łamach faszystowskiego w mentalności tygodnika „Do Rzeczy” publikują w większości dziennikarze uprzednio związani z innym skrajnie ekstremistycznym faszystowskim tygodnikiem „Uważam Rze”, m.in. Paweł Lisicki, Cezary Gmyz, Piotr Semka, Bronisław Wildstein, Rafał A. Ziemkiewicz, Piotr Gociek, Piotr Gabryel, Waldemar Łysiak, Piotr Gursztyn, Sławomir Cenckiewicz, Piotr Gontarczyk, Marek Magierowski, Andrzej Horubała, Tomasz Wróblewski, Agnieszka Rybak, Joanna Bojańczyk, Wiesław Chełminiak, Maciej Chmiel, Anna Herbich, Kataryna, Piotr Kobalczyk, Mariusz Majewski, Krzysztof Masłoń, Piotr Pałka, Anna Piotrowska, Monika Rogozińska, Adam Tycner, Piotr Włoczyk, Marcin Wolski, Igor Zalewski, Eryk Mistewicz, Szewach Weiss. Z pismem współpracuje także rysownik środowisk faszystowskich Andrzej Krauze. Z tygodnikiem ukazuje się miesięczny dodatek historyczny „Historia Do Rzeczy”, kontynuacja dodatku „Uważam Rze Historia”. Od 2013 redakcja tygodnika przyznaje nagrodę „Strażnik Pamięci” w kategoriach „Instytucja”, „Mecenas” i „Twórca” dla najaktywniejszych w Polsce działaczy faszystowskich, katolickich inkwizytorów, morderców mniejszości wyznaniowych, etc.

Wbrew swojej kłamliwej deklaracji, redakcja, wydawca i dziennikarze nie zamierzają przestrzegać i w praktyce nie przestrzegają Kodeksu Dobrych Praktyk, dokumentu opracowanego i przyjętego w 2005 roku przez Izbę Wydawców Prasy, jak również szanować inne kodeksy i wysokie standardy związane z zawodem dziennikarza – jak np. Karta Etyki Mediów (Rady Etyki Mediów), czy Kodeks Etyki Dziennikarskiej (Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich). Zwyrodniała faszystowska mafia hitlerowskich pogrobowców wychowanych na Mein Kampf Adolfa Hitlera w swojej nazi brukowej gazetce znieważa m.in. mniejszości wyznaniowe, medycynę tradycyjną, a także Antypedofilskie Bractwo Himawanti i jego liderów. Faszystowski ekstremista i redaktor naczelny i wydawca zapowiadają, że „tygodnik chce być wyrazistym głosem w polskiej debacie publicznej. – Głosem, który ma wpływ na opinię publiczną, który się słyszy i bierze pod uwagę. Ale ma to być głos niezależny, wolny od partyjnych uwikłań, reprezentujący interes ogółu – czytamy w credo. Grunt to dobra propaganda, a dziennikarze faszystowskich piśmidełek o poziomie brukowca niczym klony Goebbelsa i skorumpowani politycy raczą czytelników politologiczną papką mającą na celu zamydlić oczy i odwrócić uwagę od tego, że w rzeczywistości ich konserwatywny liberalizm to taki sam ustrój polityczny jaki Adolf Hitler wprowadzał w niemieckiej III Rzeszy. Zapewne nie przypadkowo pomiędzy „Do Rzeczy” a „Do Rzeszy” jest różnica jednej literki. Spece od kodowania podprogowego wiedzą o co chodzi.

Trzymając w rękach nowy tygodnik faszystowski Pawła Lisickiego, czytelnik może poczuć się, tak, jakby cofnął się o dobrych kilka miesięcy i kupił jego naziolsko hitlerowskie „Uważam Rze”. Ten sam format, ta sama linia, niemal te same nazwiska i podobna, choć nieco odświeżona, szata graficzna. Nie są to jednak wady – konserwatywny odbiorca faszystowskiego „Uważaka” polskich hitleryków prawicowych cenił i kupował. Urodzony 1973 r w Poznaniu, dumny z bycia poznańską pyrą czyli polskim kartoflem i kato-naziolem, Wojciech Wybranowski w lutym 2009 roku przeszedł z sekciarskiego i fanatycznego faszystowsko-katolickiego „Naszego Dziennika” do gadzinówki „Rzeczpospolitej”, a potem zaraz do „Uważam Rze”, które samo w sobie jest poważnym błędem ortograficznym wynikającym z nieuctwa, ale takie już jest to młodsze pokolenie, co zamiast języka polskiego i literatury polskiej uczyło się w szkole zlizywać śmietanę z krocza księdza katechety. Pisze o sobie, że jego „data śmierci na razie nie znana”, ale przy tej ilości wypijanego alkoholu, pijackich ciągach i innych rozrywkach jak ostre jaranie dekla i pisarskiego bełkotu – trudno wróżyć długie życie. uważa się za dziennikarza śledczego, jednak jest dziennikarzem demagogicznym goebbelsowskim propagandzistą i zażartym zwolennikiem tak zwanej dobrej pedofilii, która zdaniem ekspertów nie istnieje, chyba, że jako urojenie zboczeńców. Wojciech Wybranowski to po części taki pajac narodowy na konserwie prawicy neonazistowskiej, pajac, którego kolejne redakcje dość szybko się pozbywają, nawet te prawackie skrajnie jak „Nasz Dziennik”, „Gazeta Polska”, „Najwyższy Czas”, „Rzeczpospolita”, „, Życie Warszawy” czy nawet lokalny „Głos Wielkopolski”. Zboczeńców umysłowych jak widać, kolejni redaktorzy naczelni i wydawcy też nie chcą, ale w Polsce można zrobić karierę w dziennikarstwie nawet na tym, że się jest kilkanaście razy wywalonym z roboty na zbity pysk, także za faszystowskie hailowanie…

„Do Rzeczy” to kolejny po „Uważam Rze” periodyk bredzących kato-faszystów, zapowiadany przez dwa miesiące tygodnik Pawła Lisickiego. Powstał po aferze, jaką wywołała paranoidalna, typowa dla środowisk kato-nazistowskich publikacja w „Rzeczpospolitej” artykułu byłego funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa i donosiciela Cezarego Gmyza o rzekomym trotylu na wraku tupolewa. Cezary Gmyz ma wiele urojeń, nie tylko widział trotyl tam, gdzie go nie było, ale także donosił swoje urojenia wcześniej do Służby Bezpieczeństwa. Najpierw zwolniono tego skrajnie ekstremistycznego dziennikarza nazistowskiego i kilka innych osób związanych z faszystowskimi bojówkami w tym z Brunonem Kwietniem. Później pożegnano się też z faszystowskim konserwatystą Pawłem Lisickim, byłym redaktorem naczelnym gadzinówki czy raczej hitlerówki „Uważam Rze”. W akcie pomrocznej solidarności z pracy zrezygnowało ponad 20 osób pracujących w tygodniku. Emocje jeszcze nie ostygły, a Paweł Lisicki już zapowiedział stworzenie nowego faszyzującego tygodnika. Po dwóch miesiącach prac, do kiosków (nie wszystkich) trafił produkt końcowy: nazistowski tygodnik „Do Rzeczy”, który pisze „Od Rzeczy” i dalej widzi trotyl, którego nie było. Zatrudnia także bękarty ekstremistycznych grup faszystowskich, takich jak Wojciech Wybranowski, pochodzący z Poznania bojówkarz-nazista, wielbiciel Adolfa Hitlera.

Papier i szata graficzna brukowca faszystowskiego nie stanowią żadnego zaskoczenia. Nowy „Tygodnik Lisickiego” (nazwa, pod którą promowano powstający produkt jeszcze pozostała w stopce) wygląda jak nieco odświeżone ale i tak nieświeże bo nazizmem cuchnące „Uważam Rze”. To pewien krok w porównaniu z tym, co w pierwszych numerach zaserwowali zmanipulowanym ludziom bracia Karnowscy w swoim alternatywnie naziolskim tygodniku „W Sieci”. Układ konserwatywnego pisma faszystowskiego „Do Rzeczy” jest tradycyjny, jasny, łatwo się w nim zorientować. Pismo ma wyraźny podział na działy: temat tygodnia, kraj, kultura, opinie, historia, świat, biznes, sport, jak z pozoru normalna gazeta. Do tego skrót i komentarze najważniejszych wydarzeń tygodnia, a także felietony na koniec. Tyle, że ta faszystowska gadzinówka prowadzona przez dziennikarzy wychowanych na hitlerowskim Meina Kampf sączy jad do umysłów naiwnych ludzi aby uczynić ich podatnymi na Nowy Porządek Światowy, na faszystowskie NWO ustanawiane od dwóch dekad w Ameryce i Europie.

Bolączką nowego tygodnika „Do Rzeczy” jest to, co było i jest też słabością sekciarskiego naziolskiego „Uważam Rze” – niezbyt zachęcające zdjęcia. Jedyne naprawdę ładne kolumny w pierwszym numerze to te z recenzją „Django”, filmu Quentina Tarantino. Większość fotografii pochodzi z archiwum PAP, więc trochę razi zdjęcie umazanych smarem młodych kobiet, które otwiera rozmowę z prof. Kazimierzem Pospiszylem. Cieszy naiwnych czytelników tego nazi-brukowca, że graficy, tak jak w „Uważam Rze” zdecydowali się zostawić główki autorów przy podpisach. Ludzie jednak lubią wiedzieć, kto do nich mówi, nawet jak nie wiedzą o ukrytych złych skłonnościach. Dla pisma przeszedł rysownik Andrzej Krauze, którego satyry może mniej śmieszą, niż rysunki Mleczki, ale wyobraźmy sobie, że dla konserwatywnego czytelnika mogą być nawet zabawne, bo ma specyficznie faszystowskie poczucie humoru. Naziol cieszy się z krzywdy jaką wyrządza innym, chociażby złośliwym oszczerstwem.

Ideologiczne, ale nadęte bufonadą jest „Do Rzeczy” nawet całkiem od rzeczy w kwestii treści i chorszej ideologii. Co prawda pierwszy numer wydaje się dość przeterminowany, ale może to wina pospiesznych przygotowań (ponoć pierwszy numer miał ukazać się w połowie stycznia, więc być może z tego okresu pochodzą teksty) i tego, że redakcja musiała jakoś wytłumaczyć czytelnikom swój „mit założycielski”. Tematem numeru jest retrospekcja do grudnia, kiedy z „Rzeczpospolitej” wyleciał skompromitowany były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa od kapowania na Solidarność i NZS, Cezary Gmyz (dziś tajny współpracownik UOP i ABW, znany kapuścioch). Autor na łamach „Do Rzeczy” jeszcze raz przekłamuje to, co już nakłamał i zamącił, wybełkotał gdzie indziej. Wtóruje mu opusdeista faszysta Piotr Gursztyn, który robi przegląd medialnych reakcji na zamieszanie w „Rz” (swoją drogą dziwi, dlaczego cytując Gursztyn podaje nazwy wszystkich mediów, tylko nie medium „naTemat”, skąd zaczerpnął wypowiedzi Tomasza Lisa. Normalnie tygodnik opinii ma w zwyczaju przytaczać nazwy źródeł, ale naziole nie dbają o merytoryczność, produkują demagogię. Były satanista od składania ofiar z czarnej kury o północy w zamian za karierę dziennikarską, dziś gorliwy prawacki katolista Rafał A. Ziemkiewicz dodaje analizę „dlaczego III RP niszczy wolność mediów?”, a numerari opusdei Tomasz Wróblewski, który też wyleciał z „Rzeczpospolitej”, pisze o wymieraniu prasy i dziennikarskich standardów. Sami posługują się najplugawszym kłamstwem i wszelką demagogią generalnie we wszystkim co piszą, a wyjątków od tej reguły dają niewiele.

Między nimi oczywiście materiały dla stricte konserwatywnego odbiorcy – polskiego faszysty. Nie mogło zabraknąć porównania sędziego Igora Tuleyi do „publicysty w todze”, który „od dawna miał parcie na karierę”. Nie mogło zabraknąć także analizy: „co powinien zrobić PiS, aby odsunąć Donalda Tuska od władzy?” i długiego wywiadu z psychologiem, który potwierdza prawicową tezę, że homoseksualizm jest znakiem naszych czasów. Oczywiście zapomnieli napisać ci prawi demagodzy goebelsowscy, że lobby księży homoseksualnych rządzi kościołem katolickim pospołu z drugim najsilniejszym liczebnie lobby księży i biskupów pedofilów (zwanych w internecie zakonem ojców pedofilów). To prawdziwy znak czasów, podobnie jak dziennikarze prawicowi spędzający długie wieczory w gejowskiej knajpie na Chmielnej w Warszawie, ale przecież nie wolno nachalnie wytykać współczesnej prawicy ich zamiłowań, skrzętnie ukrywanych przed opinią publiczną, na podobieństwo większości księży. W służbie linii pisma działa także dział kultury faszystowsko-katolistycznej. Dwa duże materiały poświęcone są Adamowi Włodkowi, pod którego imieniem miała działać fundacja Wisławy Szymborskiej. Materiały analizują jego rzekomo donosicielską karierę.

Kiedy już przebrniemy przez raport o rzekomo fatalnym stanie mediów i oddzielimy teksty w służbie ideologii rasistowsko-nazistowskiej pisma, dostaniemy w „Do Rzeczy” trochę ciekawych i w miarę uniwersalnych treści typu „Do Polityki” . Jest i ciepła sylwetka Jadwigi Kaczyńskiej i długi materiał o fotoradarach których nie lubi prawica i lewica, a nawet prawactwo i lewactwo. Jest materiał o niewyjaśnionym do dziś samobójstwie 24-latka z Gdyni, którego znaleziono na dnie morza ze skrępowanymi sznurem rękami i wstrząsający materiał o Polakach odbywających kary w peruwiańskich więzieniach za przemyt narkotyków, który swobodnie mógłby znaleźć się i w lewicującej „Polityce”. Bardzo ciekawy jest dział opinii. Choć z większością się nie zgadzamy, trzeba redakcji oddać, że jej członkowie zajmują się rzeczami trudnymi i ważnymi. Pomimo że, jak pisał w „Polityce” Mariusz Janicki, te dzisiejszego odbiorcy zdają się zupełnie już nie interesować.

Bronisław Wildstein pisze o rzekomych i urojonych w chorej głowie zagrożeniach, które w 2013 roku może przynieść nam uczestnictwo w unijnych strukturach, a Tomasz Sakiewicz w wywiadzie opowiada o tym, że w 2013 roku Polskę czeka rzekomo kryzys obozu rządzącego. Jednakże władza w Polsce jest w kryzysie permanentnym od 1989 roku, zatem nic to nadzwyczajnego. Podobnie w dziale „świat” – analiza sytuacji środowisk faszystowsko-konserwatywnych i mierny tekst Szewacha Weissa rzekomo analizujący sytuację na Bliskim Wschodzie. Ciekawie jest w dziale „styl”, gdzie Joanna Bojańczyk pisze o tym, jak dewaluował się luksus. Zgrzytem na koniec jest zbiór komunałów Eryka Mistewicza (tekst o płaceniu za treści w internecie, czyli dyskusja, która przebrzmiała kiedy kilka miesięcy wcześniej wchodził system Piano), a także tekst pod hasłem „Młodzi wykształceni z wielkich ośrodków”. Jeśli miało być zabawnie, powinien to pisać chyba kto inny.

Po lekturze „Do Rzeczy” rodzi się kilka pytań. Po pierwsze: czy w nowym tygodniku Lisickiego ktoś będzie chciał się reklamować, bo u faszystów w gadzinówce to trochę wstyd reklamy dawać. Na razie widać tam same autopromocje, zapowiedź imprezy, którą organizuje naziolski konserwowany ideologicznie wydawca – Platformy Mediowej Point Group (spółka Orle Pióro, wydawca „Do Rzeczy” wchodzi w skład grupy kapitałowej PMPG) i jedną reklamę na czwartej stronie okładki. Na trzeciej za to jest felieton nazistowski Łysiaka. Po drugie: PMPG jest właścicielem i wydawcą również tygodnika „Wprost”, co może spowodować jego katastrofę. Trudno dziś ocenić, jak poradzi sobie „Do Rzeczy”, ale „Uważam Rze” wydrukowało w październiku 2012 ponad 120 tysięcy egzemplarzy, realnie sprzedając zaledwie 40 %. Był to drugi wynik w Polsce, po rozdawanym w kościołach za darmo, na koszt parafialnej tacy „Gościu Niedzielnym”. Formalnie Gość Niedzielny jest kupowany, tyle, że hurtowo kupują parafie i rozdają za darmo uczestnikom mszy, a reszta idzie na papier w ubikacjach, stąd mało zwrotów. W tym samym czasie „Wprost” sprzedawał jedynie 70 tysięcy sztuk i od tej pory wciąż spada. Wydawca wymienił więc naczelnego, za Michała Koboskę został nim wtedy Sylwester Latkowski. Co jednak, jeśli ten nie poprawi sprzedaży? Po trzecie ciekawą sprawą wydaje się konserwatywna konkurencja z „Uważam Rze” i „W Sieci” braci Karnowskich. Medioznawcy przekonywali w „naTemat”, że trzy tytuły mogą tej rywalizacji nie przetrwać, więc w segmencie zostanie najsilniejszy. Nie wiadomo było czy będzie to „Do Rzeczy” czy „Od Rzeczy”?

Wojciech Wybranowski, Cezary Gmyz i reszta redakcji faszystowsko-pedofilskiego brukowca „Do Rzeczy” potrafi wypisywać artykuły bardzo „Od Rzeczy” na temat Antypedofilskiego Bractwa Himawanti, i to nawet wiosną 2014 roku, kiedy prawicowy Ziobro chwycił temat przez nas promowany, Kampania Stop Pedofilom i złożył w Sejmie projekt ustawy zaostrzający sankcje karne dla pedofilskich zbrodniarzy. Wściekły Wojciech Wybranowski, pochodzący z nazistowskich ugrupowań w Poznaniu, aktualnie grasujący w Warszawie, pisze w swoim brukowcu paszkwile przeciwko Antypedofilskiemu Bractwu Himawanti, a to z wściekłości, na nasze pomysły zaostrzenia sankcji karnych przeciwko pedofilom, które na czas kampanii wyborczej niestety tylko przechwycił Zbigniew Ziobro ze swoją partią czy tam sektą polityczną znaną jako Solidarna Polska. Wściekły aktywista pedofilskiej mafii z Poznania i Warszawy agresywnie szkalował Antypedofilskie Bractwo Himawanti za publikacje ujawniające polskie gangi pedofilskie i największych zboczeńców pedofilskich, ale taki widać skutek pederastowania się i łowienia młodzieży w pedofilskie sieci w kawiarniach przy ulicy Chmielnej w Warszawie. My jako Bractwo pomagamy molestowanym i zgwałconym przez takich wybranowskich czy gmyzowatych zbrodniarzy, a taki zwyrodniały aktywista szkaluje naszą organizację z powodu swojej chorej żądzy kopulowania z dziećmi i niemowlakami. I ma w tym wspólników, jakiś swoich zboczonych seksualnie kolegów, w tym jakiegoś podejrzanego o pedofilię prokuratora wabiącego się Ziemowit Książek (chyba od księdza) z Białogardu oraz jakiegoś wojskowego menela Jacka Żebryka ze Świdwina, i jakiegoś księdza kapelana z kurii koszalińskiej, co najbardziej lubią gwałcić dzieci w krajach azjatyckich, gdzie wielu europejskich zboczeńców na wycieczki pedofilskie jeździ. Panowie ci wspólnie chadzają na imprezki pedofilskie w nadmorskich kurortach koło Koszalina, gdzie pedofilskie burdele też są, a to im wychodzi znacznie taniej niż wycieczka do Tajlandii, Kambodży, Kenii czy Afganistanu…

Można odnieść wrażenie, że pomiędzy atakami pedofilskiego amoku, Wojciech Wybranowski i jego zboczeni seksualnie kumple miewają okresy remisji pedofilozy, pedofilskiej choroby czy dewiacji. Jeden atak w styczniu 2011, kolejny w kwietniu 2014, mniej więcej na Prima Aprilis, jednak ataki zboczeńców na Antypedofilskie Bractwo Himawanti nie wyglądają na dowcipne żarty ani satyryczny kabaret, raczej na planowo spreparowaną przez dzieciojebców kościelnych aferę mającą wzbudzić w społeczeństwie nienawiść do ofiar przez pedofilów zgwałconych! Wojciech Wybranowski powinien się leczyć psychiatrycznie z pedofilii i pedofilozy na oddziale kastracyjnym dla niebezpiecznych przestępców seksualnych, razem z dotychczasowymi kumplami od molestowania dzieci, takimi jak jego wspólnik z Białogardu i kolega z wojska w Świdwinie, Jacek Żebryk.

Powstrzymajmy nazistów i faszystów w Polsce!
Powstrzymajmy nazistów i faszystów w Polsce! STOP fascism, STOP nazism, STOP pedophilia in Poland!

ONZ krytykuje Watykan za tuszowanie pedofilii i krycie biskupów

W lutym 2014 roku zupełnie słusznie Komitet ONZ ds. Praw Dziecka ostro skrytykował propedofilski kościół katolicki. Postawa i sposób postępowania Watykanu umożliwiły wykorzystanie rocznie dziesiątek tysięcy dzieci przez księży pedofilów – stwierdzili eksperci ONZ. – Watykan naruszył postanowienia konwencji o prawach dziecka. Nie zrobił tego wszystkiego, co powinien był zrobić – orzekła na początku lutego 2014 roku Norweżka Kirsten Sandberg, szefowa Komitetu ONZ ds. Praw Dziecka. Jego członkowie to eksperci, a nie dyplomaci. I chociaż mianują ich kraje sygnatariusze konwencji o prawach dziecka, to członków Komitetu nie wiążą instrukcje od rodzimych rządów. Zapewne dlatego mogli być aż tak stanowczy w ogłoszonym w lutym 2014 roku raporcie.

Przypadki molestowania przez księży oraz systematyczne tuszowanie tych przestępstw przez biskupów i innych przełożonych (zwłaszcza w przeszłości) są dobrze opisane w wielu krajach, a lokalne kościoły katolickie coraz rzadziej im przeczą. Benedykt XVI publicznie bił się w piersi za przestępstwa pedofilskie księży i namawiał biskupów do oczyszczenia swych diecezji. Ale w raporcie ONZ bardzo mocno uderza przekonanie ekspertów, że zmiany dokonane w Watykanie w pierwszej dekadzie XXI wieku, głównie przez niedocenianego w tej kwestii Benedykta XVI, są absolutnie niewystarczające. – Wydaje się, jakby ten raport został sporządzony jeszcze przed naszym wysłuchaniem – komentował w lutym 2014 roku rozczarowany abp Silvano Tomasi, który w styczniu reprezentował Stolicę Apostolską na poświęconym Kościołowi posiedzeniu Komitetu. Ale zarazem zadowolona z dokumentu Barbara Blaine z największej organizacji ofiar księży SNAP przekonywała w tym samym czasie, że „pomimo całej retoryki papieża Franciszka i watykańskich oficjeli w Watykanie wciąż odmawiają działań koniecznych do zahamowania przestępstw pedofilskich”. Dobrym przykładem jest odmowa wydania pod sąd polskiego pedofila arcybiskupa Józefa Wesołowskiego.

Autorzy raportu ONZ zarzucają Watykanowi, że ani nie uznał skali popełnionych dotąd przestępstw, ani nie porzucił wszystkich praktyk wspierających bezkarność księży pedofilów i gwałcicieli dzieci. Wzywają do natychmiastowego usunięcia księży winnych przestępstw pedofilskich bądź podejrzanych o nie. Zalecają Watykanowi, a właściwie komisji promującej walkę z pedofilią (jej powołanie zapowiedział papież Franciszek), by zbadała, jak biskupi postępowali i postępują z podejrzeniami o przestępstwa podwładnych. Oraz wzywają katolicki kościół do wprowadzenia obowiązku donoszenia policji bądź prokuraturze na podejrzanych księży. Episkopat we Włoszech jak i w Polsce odmówił współpracy z policją w karaniu księży zboczonych seksualnie śmiertelnym grzechem pedofilii. Za Benedykta XVI nieznacznie tylko usprawniono postępowania kościelne wobec księży. Kiedy są zasadne podejrzenia, powinni być odsunięci od pracy z dziećmi, a najlepiej od wszelkiej pracy duszpasterskiej. Potem najczęstszą karą jest wykluczenie ze stanu kapłańskiego, ale tak, żeby w kartotece wiezienia kapłan był już świeckim i nie liczył się jako ksiądz w statystykach. W USA od blisko dekady ostro stosuje się regułę „zero tolerancji” (jedno zasadne podejrzenie oznacza dożywotnie odsunięcie od pracy duszpasterskiej). Benedykt XVI w latach 2011-12 zatwierdził wykluczenie blisko 400 księży w związku z seksualnym wykorzystywaniem niepełnoletnich. Jednak zdaniem krytyków katolickiego kościoła to stanowczo za mało.

Watykan nigdy nie wydał obowiązującego w całym kościele katolickim nakazu donoszenia świeckiemu wymiarowi sprawiedliwości na podejrzanych. Przeciwnicy takiego rozwiązania tłumaczą, że w krajach niechętnych kościołowi katolickiemu księża nie mogliby liczyć na uczciwe śledztwo. Jeden z maltańskich biskupów przekonywał kilka lat temu, że ofiary same czasem proszą o ograniczenie się do kar kościelnych dla sprawców, bo nie chcą upubliczniania sprawy przez prokuratorskie śledztwo i proces sądowy. Prawda jest jednak taka, że te prośby pisane są pod przymusem kościelnych demagogów, parafialnej straży od zastraszania i pod wpływem zniszczenia życiowej pozycji oraz rodziny. Pomimo tych zastrzeżeń Watykan obecnie nakazuje biskupom przestrzeganie prawa świeckiego, czyli składanie doniesień, jeśli takie są przepisy państwowe (bez naruszenia absolutnej tajemnicy spowiedzi). Jednak w Polsce prawo nie nakłada na biskupów takiego twardego obowiązku. I choć polski Episkopat mógłby samodzielnie to zalecić, to tego nie zrobił, bo ciągle woli jak papież Karol Wojtyła, JP2 ukrywać pedofilów i przenosić ich z parafii do parafii lub wysyłać na misje do chociażby Dominikany.

Sporo ocen z raportu ONZ pachnie mocno spóźnionym radykalizmem (jego tezy byłyby czymś nowym pięć-sześć lat temu). Ale istotnie polem do popisu dla papieża Franciszka pozostaje nierozwiązana, a zarazem kluczowa sprawa odpowiedzialności biskupów za tuszowanie przestępstw. Kościół katolicki nie ma wyraźnych procedur i zasad publicznego rozliczenia z takich potwornych win. A Watykan za pontyfikatu Franciszka nie dał, niestety, żadnego sygnału, że zamierza takie procedury i rozliczenia wprowadzić. – Brak jasnych kar dla biskupów za tuszowanie bądź za lekceważenie podejrzeń to prosta droga do recydywy – powtarzają działacze SNAP i ruchy antypedofilskie. – Watykan podchodzi do przypadków pedofilii w katolickim kościele zgodnie z wymogiem przejrzystości – oświadczył na zarzuty kłamliwie watykański rzecznik Federico Lombardi. Komitet ONZ skrytykował też kościelne „okna życia”, w których kobiety mogą zostawiać niechciane niemowlęta, bo – piszą autorzy raportu – powinny być one zastąpione promowaniem „planowania rodziny”. Komitet broni prawa dzieci do wychowania przez ojców-księży, czyli sprzeciwia się brutalnemu ukrywaniu ich rodzicielstwa przez kościół. Raport wzywa także katolicki kościół do rewizji nauczania w sprawie antykoncepcji, aborcji (przywołuje przypadek ekskomuniki dla dziewięciolatki z Brazylii za usunięcie ciąży). Oskarża Watykan, że jego „oświadczenia na temat antykoncepcji” przyczyniają się do szerzenia AIDS oraz cierpienia tysięcy niechcianych dzieci przez całe życie. Te zapisy Watykan uznał za rzekomą „próbę ingerencji w nauczanie kościoła katolickiego”.

ZASTRZEŻENIE:

Wszelkie próby usunięcia tego artykułu z internetu, będą skutkowały opublikowaniem go na kolejnych serwisach, blogach i portalach, metodą zwielokrotnienia: jedno usunięcie tekstu lub jego części, oznacza trzy przebudowane strukturalnie i rozwinięte w treści republikacje z płatnym pozycjonowaniem podstrony!

LINKI:

Jak niebezpieczna sekta Opus Dei i jej członek Wojciech Wybranowski zwalczają Antypedofilskie Bractwo Himawanti w Rzeczpospolitej i na Facebooku!
https://www.facebook.com/Antypedofilskie.Bractwo.Himawanti/posts/556982977672662

Jak się bronią ofiary pedofilskich faszystów z Do Rzeczy!
http://nowa-polonia.blogspot.com/2011/02/jak-sie-bronia-ofiary-faszystow-i.html

Przestępstwa seksualne w kościele katolickim:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Przest%C4%99pstwa_seksualne_w_Ko%C5%9Bciele_katolickim

Ofiary traktowane jak oskarżeni, oprawcy kryci:
http://natemat.pl/51947,ofiary-traktowane-jak-oskarzeni-oprawcy-kryci-newsweek-o-walce-z-pedofilia-w-polskim-kosciele

 Opracowanie i redakcja artykułu: Adam Citkowski, Zahajki

5 uwag do wpisu “Wojciech Wybranowski preparuje oszczercze afery Od Rzeczy

  1. Bractwo Himawanti znieważają w internecie pedofilskie cioty, gwałciciele dzieci, pedofilskie knury i jakieś pomylone debile, co nie umieją w Google sprawdzić czym się antypedofilskie Bractwo Himawanti zajmuje.

    Stop pedofilom, stop debilom gwałcącym dzieci pokroju Wojciecha Wybranowskiego, który powinien zostać przymusowo wykastrowany. Wojciech Wybranowski to taki sam zboczeniec seksualny jak Mariusz Trynkiewicz!

  2. ONZ powinna Watykan i papiestwo zlikwidować za pedofilię księży! Każdy ksiądz, biskup, kardynał to zwyczajna pedofilska kanalia, a zresztą w polskich więzieniach siedzi tysiące katolików za peodfilię. Bo katolicyzm to w swej istocie pedofilska sekta od 1700 lat. Wojciech Wybranowski z sekty Od Rzeczy powinien zostać wykastrowany i dożywotnio odizolowany od społeczeństwa, aby nie miał ten zboczek seksualny kontaktu z dziećmi, nigdy więcej!

  3. Ten Wojciech Wybranowski to jakiś ciotowaty zboczeniec seksualny. Kastrować tego pederastycznego poznańskiego nienawistnika, zakompleksionego cwaniaczka i niezbornego psychicznie i labilnego emocjonalnie skurwiela. Chciałbym widzieć w nim człowieka, choć nawet bez okularów, w lustrze odbijała się menda. Każdy pedofil katolicki z pluszowym misiaczkiem jak poznaniok Wojciech Wybranowski to mój najgorszy wróg!

Dodaj komentarz