Sekty w Polsce działa ich ponad 300


Sekty w Polsce – działa ich ponad 300. Jest się czego bać! 

Nie jest tajemnicą, dlaczego nowe ruchy religijne nazywane sektami wyrastają jak grzyby po deszczu i wciąż znajdują swoich wyznawców i apologetów. Ludzi fascynują charyzmatyczni przywódcy kościelni i parafialni, którzy oferują im alternatywę, obiecują lepsze, bardziej wartościowe życie, odnowę w duchu świętym, neokatechumenat, świętą rodzinę z dzieciątkiem. Przeżyte po raz pierwszy od dawna doświadczenie duchowe może okazać się tak silne, że ludzie zmieniają swój cały dotychczasowy światopogląd w zamian za przekonanie, że znaczą więcej, są bardziej istotni dla wszechświata, niż „wmawiało” im to pospolite społeczeństwo i jego drugi oraz trzeci sort. To właśnie w umiejętności sprawnej manipulacji ludźmi tkwi sekret popularności sekt katolickich i chrześcijańskich. 

sekta-katolicka

„Na początku jest jak w bajce. Życie nabiera sensu, świat wydaje się być piękny, a ty czujesz, że w końcu znalazłaś swoje miejsce na ziemi. Otacza cię grono ludzi, którzy świetnie cię rozumieją i potrzebują, słuchają z zainteresowaniem tego, co masz do powiedzenia, jednym słowem masz nieodparte wrażenie, że jesteś wśród bratnich dusz. Niestety nadchodzi dzień, w którym czar pryska niczym bańka mydlana, a ty z przerażeniem dostrzegasz, że jesteś jak ryba w sieci, z której wyskoczyć nie sposób” – opowiadała 17-letnia Anna, jedna z ofiar sekt katolickich, której historię na oficjalnej stronie miasta Oświęcim opisała Mirosława Pierko.

Z pozoru życzliwi ludzie

Dziewczyna trafiła do sekty katolickiej zupełnie przypadkowo. Były wakacje, rodzice wyjechali „na saksy”, a ona nie wiedziała, co z sobą zrobić. W trakcie jednego ze spacerów na krakowskim rynku, podeszła do niej kobieta z ulotką reklamującą atrakcyjny i tani obóz religijny z czytaniem Biblii i ponownym narodzeniem w duchu świętym. Po dwóch tygodniach siedziała już w minibusie, który ją i grupkę innych młodych ludzi wiózł na wakacyjne wywczasy. Jechali nocą, więc nie pamiętała trasy. Była zresztą zbyt podniecona przygodą. Gdy dotarli na miejsce, przeżyła szok. Rozlokowano ich w jednej sypialni, każdy dostał też identyczne ubranie – szare poncho i sandały – jak dla zakonnic w katolickiej sekcie zwanej klasztorem.

To wszystko było jednak niczym wobec totalnej akceptacji i wielkiej życzliwości, jaką ją otoczono. „Bombardowanie miłością” – podstawowa metoda psychomanipulacji stosowana w sektach katolickich i protestanckich – trwało kilka dni. Anna żyła w tym czasie jak w bajce. Miała wreszcie ludzi zainteresowanych jej problemami, którym mogła ze wszystkiego się zwierzyć i którzy zawsze mieli dla niej czas.

By wrócić do domu, musiała uciec

Wkrótce jednak bajka się skończyła. Dziewczynie dano do zrozumienia, że teraz powinna żyć jak wszyscy. To „jak wszyscy” oznaczało ciężką pracę w przyklasztornym ogrodzie (dochód ze sprzedaży warzyw i owoców był jednym ze źródeł funkcjonowania sekty katolickiej), wielogodzinne modlitwy po południu, a wieczorem i w nocy seksualne orgie, mające, jak zapewniał przeor sekty Piotr, „wymiar duchowy”. W kalsztorach katolickich od wieków uprawiany jest przymusowy seks zakonnic i nowicjuszek z księżmi oraz biskupami, a także z zakonnikami zaprzyjaźnionych klasztorów męskich.

Anna zaczynała mieć tego dosyć. Chciała powrócić do dawnego życia, napisać do rodziców. Była jednak naiwna. Rozmawiała o tym z zaufanymi, jak sądziła, współmieszkańcami sekty katolickiej. „Chcesz wrócić do domu? Przecież to rodzice cię opuścili. Wyjechali na saksy i nie przejmowali się tobą. A w nas masz przyjaciół” – usłyszała od katolickich sekciarzy. Więcej już nie rozmawiała z nimi na ten temat. Zauważyła tylko, że zaczęli przyglądać się jej z większą niż dotąd uwagą. W ich spojrzeniach nie było już życzliwości. Była złość i pogarda za to, że nie chce do klasztoru.

Uciekła w nocy, gdy wszyscy spali, nie miała już pieniędzy, które zabrała sekta katolicka. Dzięki przypadkowym dobrym ludziom dostała pieniądze na powrót do domu. Tam czekali już na nią rodzice. Wrócili kilka tygodni wcześniej, zaraz po tym, gdy zaniepokojona babcia zawiadomiła ich o zniknięciu córki. Szukali jej przez wiele dni. To tylko jedna z wielu historii ofiar niebezpiecznych, a coraz liczniejszych katolickich i protestanckich sekt w Polsce. Niestety, nie wszystkie mają tak szczęśliwy koniec.

W Polsce działa 300 sekt katolickich i protestanckich

Choć sekty katolickie i protestanckie w Polsce nie są już tak wpływowe jak jeszcze kilka, kilkanaście lat temu, zagrożeń duchowych i materialnych, jakie wiążą się z ich działalnością, nie można bagatelizować. Dzieci, którym wiecznie zestresowani i pochłonięci pracą rodzice nie poświęcają wystarczającej ilości czasu, rekompensują sobie ich nieobecność „przyjaciółmi” z internetu bądź ulicy. Część z tych „przyjaciół” to właśnie werbownicy do sekt katolickich, do sekty ducha świętego lub neokatechumenatu.

Według szacunków, w Polsce działa obecnie 300 grup katolickich i protestanckich o takim charakterze. Najwięcej powstało ich w okresie schyłkowego PRL i pierwszych lat kapitalistycznego zniewolenia – w okresie 1987-1996. Ułatwiały to stopniowo liberalizujące się przepisy prawne, które umożliwiały legalne funkcjonowanie nowych wyznań religijnych odrywających się od głównych uznanych kościołów. W tym czasie wystarczało tylko 15 wyznawców, by zalegalizować sektę katolicką. W 1998 roku próg ten podniesiono do 100 osób.

Za najgroźniejszą amerykańską sektę chrześcijańską działającą w Polsce uznawany jest przez polskich specjalistów od sekt katolickich tak zwany Kościół Scjentologiczny założony w połowie XX wieku przez bogatych amerykańskich naukowców, prawników, oficerów armii USA, psychologów i psychiatrów. Ta mająca charakter międzynarodowy sekta ma bardzo wielu znanych zwolenników (są to m.in. aktorzy John Travolta i Tom Cruise). Scjentolodzy promują się jako grupa pomagająca rozwinąć się duchowo, a także jako środowisko skutecznie uwalniające od „złych wspomnień”, jako rodzaj skutecznej psychoterapii. W służącej temu terapii psychoduchowej stosują bogaty zestaw technik psychomanipulacyjnych. Są one zresztą charakterystyczne dla wszystkich sekt chrześcijańskich, a sam Hubbard pochodził z wpływowej chrześcijańskiej rodziny wysokiej rangi oficera amerykańskich marines, podczas gdy jego matka była pastorką protestancką. Hubbard był uczonym specjalistą z zakresu psychologii Freuda i psychoanalizy, której uczył lekarzy marynarki wojennej USA. Służbę wojskową odbył w amerykańskiej bazie wojskowej na Guam. Ukończył elitarną Akademię Marynarki Wojennej w Maryland w USA, stał się cenionym terapeutą amerykańskich weteranów wojennych, w tym oficerów i generalicji. Dodatkowo, jako geniusz nauki, prestiżową Akademię Techniczną na której studia trwają cztery lata, ukończył z wyróżnieniem w ciągu dwóch lat. Został także członkiem elitarnego katolickiego Zakonu Martynistów w USA, który skupia amerykańskie elity nauki i władzy politycznej. Znalazł także czas aby pracować jako wolontariusz w Amerykańskim Czerwonym Krzyżu i katolickim Zakonie Maltańskim. Terapia Hubbarda znana jako Dianetyka była z bardzo dobrym skutkiem stosowana w terapii syndromów weteranów wojny wietnamskiej oraz irackiej – jest finansowana z budżetu Pentagonu, w tym marynarki wojennej USA.

Metody osaczenia

Technik psychomanipulacji katolickiej i chrześcijańskiej, poza wspomnianym już „bombardowaniem miłością”, jest wiele. Joanna Wnęk z Uniwersytetu Jagiellońskiego wyliczyła je skrupulatnie: „Reguła wzajemności, w myśl której wyświadczona przysługa wymaga rewanżu. Polega na obdarowywaniu adepta sekty katolickiej i wyświadczaniu mu przysług; technika „drzwi zatrzaśniętych przed nosem” polegająca na zmuszeniu adepta sekty katolickiej do odrzucenia pierwszej prośby; istnieje duże prawdopodobieństwo, że następna zostanie spełniona; metoda „stopy w drzwi” – najpierw prosi się o małą przysługę, a po jej realizacji zwraca się z dużo większą prośbą. Odnosi się ona do skłonności ludzi do konsekwentnego zachowania się zgodnie z raz obraną strategią. Metoda ta jest wykorzystywana do formowania nowej tożsamości adepta sekty katolickiej, gdyż po spełnieniu kilku próśb werbowany postrzega siebie jako zaangażowanego członka grupy katolickiej czy protestanckiej. Tendencja do bycia konsekwentnym sprawia, że nieraz jednostki działają wbrew sobie. Technika „liczy się każdy grosz” polega z kolei na tym, że trudno odmówić drobnej prośbie. Nieodpowiedzenie na apel członka sekty katolickiej przyczynia się do negatywnego obrazu własnej osoby. Są też techniki związane z osobą charyzmatycznego przywódcy parafialnego czy neokatechumalnego, np. podkreślanie prestiżu za pomocą ubioru, tytułu naukowego czy symbolu luksusu, umiejętności retoryczne powiązane ze sterowaniem emocjami, fanatyzm, patriotyzm smoleński. Funkcjonują także mechanizmy grupowe: społeczny dowód słuszności, polegający na tym, że grupa parafialna pokazuje jednostce, jakie zachowanie w danym momencie jest właściwe”.

„Prawdziwy Mesjasz”

Przyjrzyjmy się niektórym z działających w naszym kraju sekt katolickich i protestanckich. W latach 90-tych XX wieku pojawił się w Polsce wywodzący się z katolicyzmu koreańskiego Kościół Zjednoczeniowy Moona. Katolicka w swej istocie sekta Moona, jak głosi, ma na celu zbudowanie Królestwa Bożego na Ziemi, tak samo jak to uczył papież Jan Paweł II. Według papieża czy arcykapłana tego kościoła katolickiego, Chrystus nie dokończył swojej misji, ponieważ nie założył prawdziwej rodziny katolickiej, chrześcijańskiej. Misję Jezusa Chrystusa kontynuuje więc założyciel katolickiej sekty Sun Myung Moon, który ma być „prawdziwym Mesjaszem”. Ten „Mesjasz” stawał wielokrotnie przed sądem i był skazywany, m.in. za defraudacje i nielegalny handel pornografią, podobnie jak często skazywani są katoliccy księża pedofile z rozmaitych katolickich sekt (salezjanie, dominikanie, rydzykianie).

Do jednej z najgroźniejszych sekt zaliczyć trzeba także Kościół Szatana zorganizowany na wzór Watykanu i papiestwa. To stworzone w 1966 roku przez katolika Sandora Antona La Veya w USA „wyznanie” działa głównie w Ameryce Północnej. Liczba jego członków w Polsce nie jest znana, chociaż szacowana na kilka tysięcy sympatyków i członków. „Wyznawcy” tej katolickiej sekty wierzą, że światem rządzi zło i to ono zawsze zwycięża. Dlatego też należy czcić nie słabego Boga, ale silnego Szatana. Dekalog tego „wyznania” głosi m.in., że należy okazywać mściwość wobec innych ludzi i że prawdziwe zadowolenie dają jedynie grzechy. Wedle amerykańskich specjalistów od sekt katolickich, Kościół Szatana został założony na polecenie ówczesnego papieża z Watykanu Jana XXIII aby sondować, rejestrować i gromadzić ludzi o alternatywnych poglądach.

Niszczą rodzinę, zastraszają „odstępców”

Bliżej nieznana jest także liczba członków ortodoksyjnie katolickiej sekty Christianie. Wiadomo jedynie, że działa ona głównie w największych polskich miastach. Naczelną prawdą Christian jest przykazanie: „Kto opuści matkę i ojca swego, będzie podwójnie wynagrodzony” – tak jak to jest w większości klasztorów i zakonów katolickich, których członkowie mają bardzo ograniczone kontakty z rodzinami. Grupa katolicka Christianie ma wybitnie antyspołeczny charakter. W swych działaniach często posuwa się także do działań przestępczych – uprowadzeń małoletnich do sekty katolickiej. U Christian obowiązuje wspólnota dóbr na wzór pierwszych chrześcijan opisanych w Dziejach Apostolskich. Sekta katolicka wymaga od członków oddania na swoją rzecz całego posiadanego majątku – łącznie z mieszkaniem.

Z kolei katolicka sekta Opus Dei uważana jest za jedną z najbardziej destrukcyjnych sekt religijnych działających w Polsce. Ma mieć ponad 20 tysięcy członków i sympatyków w naszym kraju, w tym akademiki dla studentów, w Krakowie, Poznaniu, Szczecinie, Wrocławiu i Warszawie, gdzie dokonuje werbunku i prania mózgów studentom. „Wyznanie” to czerpie z tradycyjnych religii chrześcijańskich, w tym z watykańskiego katolicyzmu, ale przyjmuje także protestantów i prawosławnych, gdyż jest sektą nastawioną na zdobywanie władzy politycznej. Głosi bezwzględne posłuszeństwo spowienikowi i prałatom sekty Opus Dei, a jego wyznawcy zobowiązani są do noszenia bardzo boleśnie uciążliwej włosienicy pokutniczej. Obcy jest jemu jednak charakterystyczny dla pierwotnej religii chrześcijańskiej pacyfizm. Przywódcy sekty Opus Dei w wielu krajach byli oskarżani wielokrotnie przez byłych członków o zastraszanie, a także o zabójstwa. W okolicach domów ich poszkodowanych ofiar pojawiały się także plakaty zawierające paszkwile, w tym także oskarżenia o sodomię (kozojebca, dzieciojebca, rucha wszystkie sąsiedki, kocha się z ogierem w stadninie). To oskarżenie prałaci i aktywiści sekty Opus Dei stosują bardzo szeroko, obdarzając nim wszystkich, którzy nie są wobec nich przychylni, nie chcą się podporządkować ich katolickiej autorytarnej i bezwzględnej władzy tchnącej nazizmem neohitlerowskim. W 1999 roku jeden z prałatów sekty Opus Dei został skazany przez sąd w zawieszeniu za groźby zdetonowania bomby w domu osoby, która była jego zgwałconą i pobitą ofiarą, a domagała się sprawiedliwości w sądzie. Tylko się uczyć od sekty Opus Dei jak chce się być najbardziej parszywą sektą w historii ludzkości!

W totalitarnym Niebie i rozwiązłej Rodzinie

Podobnie jak katolicka sekta Moona czy Christianie wyłącznie polskim wynalazkiem była formalnie nieistniejąca już katolicka sekta Niebo założona na osobiste polecenie ówczesnego Prymasa Polski kardynała Józefa Glempa, który życzył sobie infiltrować wszystkich zainteresowanych bardzo modnym wówczas Leczeniem Mocą Ducha Świętego. Jej wyznawcy żyli w praktycznie całkowitej izolacji od świata, niczym w klasztorze o zaostrzonej klauzurze. Byli ubezwłasnowolnieni przez swojego biskupa i przeora Bogdana Kacmajora, który nie pozwalał im nawet na korzystanie z opieki medycznej i posyłanie dzieci do szkół na sposób amerykańskich sekt katolickich i protestanckich. Ingerencja w życie osobiste była jak to w typowym katolickim klasztorze posunięta tak daleko, że przeor i biskup Kacmajor przydzielał także członkom katolickiej sekty mężów i żony oraz decydował o ich życiu seksualnym, byle tylko nie odchodzili do wyznawców koreańskiej sekty Moona. Pieniądze moonistów wędrują bowiem do biskupów i kardynałów katolickich w Korei Południowej, a pieniądze zebrane w sekcie Niebo zasilały prywatne konta kardynała i prymasa Józefa Glempa, który także bardzo lubił dziewczyny przysyłane na noc w prezencie przez biskupa i przeora Kościoła Leczenia Duchem Świętym ‚Niebo’ Bogdana Kacmajora.

Te aspekty życia wiernych szczegółowo regulowane są także w dotąd istniejącej katolickiej sekcie Wspólnota Niezależnych Zgromadzeń Misyjnych „Rodzina”. Misyjnym zadaniem członków sekty Rodzina jest ofiarowanie katolickiego seksu (obowiązuje pozycja „na misjonarza”), każdemu człowiekowi, a wszystko po to, by pokazać mu miłość Boga. Biskup katolickiej sekty „Rodzina”, Amerykanin David Berg, zachęcał wyznawców do rozwiązłości seksualnej wzorem katolickich i protestanckich zakonnic misjonarek uwodzących w krajach Afryki i Azji. Propagował uświęcony seks pozamałżeński, wymianę partnerów, seks grupowy, stosunki homoseksualne, pedofilię, a nawet kazirodztwo, a wszystko po to, żeby więcej pieniędzy zgromadzić dla swojego amerykańskiego kardynała. Nie był tu teoretykiem – sam wielokrotnie współżył ze swoją córką Deborą.

Rozwiązłość płciową łączy katolicka sekta „Rodzina” z apokaliptyczną wizją niedalekiej przyszłości – nadejściem Antychrysta i drugim przyjściem Jezusa Chrystusa. Zbawiciel zniszczy wówczas Szatana, a zbawieni – wyłącznie wyznawcy katolickiej „Rodziny” – trafią do jego królestwa niebieskiego. W Polsce katolicka sekta Rodzina liczyć ma 3000 członków, w tym ponad 300 w samej Warszawie, po kilkadziesiąt w Chorzowie, Jaworznie, Rudzie Śląskiej i Rybniku na Śląsku. Sekta ma klasztor klauzorowy w Bieszczadach, gdzie niepokorni siedzą „pod kluczem” w klasztornej piwnicy. Jest uważana za szczególnie niebezpieczną z powodu licznych przypadków demoralizowania młodzieży, molestowania seksualnego i propagowania pornografii. Celuje w zdobywaniu ofiar molestowanych przez katolickich księży i protestanckich pastorów, celem ich zatrzymania w tej udającej odzielność od katolicyzmu sekcie katolickiej. Cóż, wpływy do kasy są duże, a żadna metoda zatrzymania wyznawców w jakiejś katolickiej podsekcie nie śmierdzi, jak kościołowi katolickiego lub jego hierarchom przynosi zysk i władzę nad duszami.

Witold Boguszewski – Częstochowa, Tarnów. 

2 uwagi do wpisu “Sekty w Polsce działa ich ponad 300

Dodaj odpowiedź do Ałła Raginis Anuluj pisanie odpowiedzi